Najnowsze dzieło Petera Jacksona, pierwsza część trylogii "Hobbit", wchodzi na ekrany polskich kin w aż sześciu wersjach. Możemy oglądać film na projekcji 2D, w stereoskopowym 3D lub w stereo 3D odtwarzanym z prędkością 48 klatek na sekundę. Gdy wybierzemy już technikę projekcji pozostaje nam zdecydować się na formę tłumaczenia: polski dubbing lub napisy. Całe to zamieszanie, poza przyprawianiem właścicieli kin o ból głowy, każe nam stawiać poważne pytania o miejsce oryginału w świecie równoległego funkcjonowania wielu wersji tego samego dzieła. Na którą wersję powinniśmy wybrać się do kina, aby być jak najbliżej oryginału? Czy którakolwiek z nich jest predestynowana do tego określenia skoro wszystkie w tym samym czasie goszczą w kinach? Poza tym: czy zamierzenia twórcy mają tutaj jakieś znaczenie? Czytaj dalej