Lokalny patriotyzm w filmach Przemysława Wojcieszka
16 lipca 2008 o 08:00 w film, akademia artes liberales

Wśród polskich reżyserów tworzących po 1989 roku nie ma wielu twórców zaangażowanych społecznie. Trudności z pozyskaniem funduszy na mało komercyjne produkcje spopularyzowały ucieczki w ekranizacje szkolnych lektur czy schematyczne komedie. Przełom wieków przyniósł nam więc “Pana Tadeusza”, “Ogniem i mieczem”, ale także “Sztos” i “Chłopaki nie płaczą”. Filmy mocno osadzone w rzeczywistości, często niepozbawione moralizatorstwa pozostały domeną niewielu twórców. Jeszcze do niedawna skazani byli na niewielkie możliwości dofinansowania produkcji, amatorskie warunki pracy i brak szans na większy rozgłos medialny. W takich warunkach przyszło tworzyć i dystrybuować swoje filmy Przemysławowi Wojcieszkowi, chłopakowi z prowincji, który już w liceum postanowił zostać filmowcem – "wykonywać jedyny zawód artystyczny, z którego można w Polsce żyć, i to jeszcze przed czterdziestką". 1



W swoich filmach Wojcieszek porusza przede wszystkim problemy ludzi młodych, z prowincji. Mówi o rzeczach mu bliskich, dzięki czemu osiąga rzadki w polskim kinie poziom autentyzmu. Motywem powracającym w jego twórczości jest emigracja – niekiedy widziana jako szansa na ucieczkę od bliskich, częściej jako chęć poprawy sytuacji materialnej. Wojcieszek jest uważnym obserwatorem i widzi, że w momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej coraz mniej rzeczy zatrzymywało młodych ludzi w kraju. Nie poprzestaje jednak na obserwacjach:
Jerzy Stuhr: […] Pan Wojcieszek jest jednym z nielicznych młodych twórców (a znam ich trochę), którzy chcą dać widzowi nadzieję. Bo dzisiaj młodzi ludzie potrafią opisać świat, który ich otacza. Potrafią go dobrze skomentować, ale nie dają swojego poglądu na niego. To jest oczywiście najtrudniejsze. Boją się moralizowania, a widz tego chce. Po moich filmach spotykam się z podziękowaniami od publiczności, że dałem im jakieś rozwiązanie. Ale to nie jest modne. Wojcieszek jest jednym z tych nielicznych twórców, którzy się tym nie przejmują. 2

Swój pierwszy film "Zabij ich wszystkich" Wojcieszek nakręcił w 1999 roku, zaś czwarty, i jak dotąd ostatni, w roku 2005. Wraz ze swoimi dziełami trafił więc w okres niezwykle intensywnych przemian, już nie politycznych, lecz ekonomicznych i mentalnych, zachodzących w całym społeczeństwie. Kraj zaczynał stawać na nogi po skutkach reform gospodarczych wprowadzonych na początku lat dziewięćdziesiątych, poprawiały się nastroje społeczne i pojawiły się nowe nadzieje na lepsze życie w Polsce. Wojcieszek z niebywałą wrażliwością portretuje te przemiany, tworząc w swoich filmach obraz polskiej drogi do nowoczesnego patriotyzmu.

Filmowiec prawdziwie niezależny


Przemysław Wojcieszek, urodzony w 1974 roku na Dolnym Śląsku, dwukrotnie nie dostał się do szkoły filmowej. Studiował filologię polską na uniwersytecie w Krakowie, potem we Wrocławiu, po roku nauki przeniósł się na dziennikarstwo, tam jednak również udało mu się długo pozostać. Aby uniknąć wojska zapisał się nawet na studia hotelarskie. Był wyrzucany z kolejnych uczelni ponieważ terminy egzaminów pokrywały mu się z dniami zdjęciowymi. Dzięki sprytowi i posadzie biletera w krakowskim kinie Wanda dostał się na plan zdjęciowy Wielkiego tygodnia Andrzeja Wajdy. 3 Przeprowadził się do Warszawy, gdzie sprzątał supermarket i był sprzedawcą, jednocześnie pracując w wypożyczalni kaset wideo we Wrocławiu. Zaczął pisać scenariusz, na którego dokończenie dostał stypendium z Agencji Scenariuszowej. Ukończonym dziełem zainteresował się operator Witold Adamek, który zdecydował się nakręcić na jego podstawie swój reżyserski debiut. Dokonał jednak w tekście daleko idących zmian, które Wojcieszek podsumował stwierdzeniem “masakra”. Zdecydował, że nigdy nie pozwoli nikomu reżyserować jego scenariuszy. Niedługo potem otrzymał kolejne stypendium, zaczął przygotowania do swojego pierwszego filmu.

Etap 1: niezgoda na istniejący stan rzeczy


"Zabij ich wszystkich" nakręcone zostało na telewizyjnej kamerze Betacam nie w studiu filmowym, lecz we wrocławskim mieszkaniu z zaledwie piątką aktorów. Powstał sześćdziesięcioczterominutowy, czarno-biały film, o którym napisano, że jest to "zwrot w kierunku kina moralnego niepokoju z perspektywy lat dziewięćdziesiątych". 4 Film przedstawia nocne rozmowy trójki młodych ludzi podczas gdy za oknami toczą się walki uliczne młodzieży z policją (Wojcieszek nawiązuje do zamieszek w Słupsku ze stycznia 1998, które wybuchły po śmierci Przemka Czai, czternastoletniego kibica Czarnych Słupsk).

Krzysiek wraz z Markiem i Grzegorzem wynajmuje mieszkanie w niewielkim mieście. Wszyscy trzej pracują jako sprzedawcy aluminiowych rur. W dzień chodzą w garniturach, uśmiechają się do swoich klientów, wieczorem piją piwo siedząc na materacu przed maleńkim telewizorem, po ośmiu godzinach pracy nie mając siły na nic innego. Ich sytuacja materialna pogarsza się z dnia na dzień, ponieważ z powodu kłopotów finansowych firmy od trzech miesięcy nie dostają pensji. W trakcie zamieszek odwiedza ich dziewiętnastoletnia Ewa, siostra Krzyśka. Niestety nie zastaje swojego brata, gdyż ten wyjechał do Białegostoku z planem sprzedaży dużej ilości rur, co ma szansę postawić na nogi firmę, a im zapewnić otrzymanie zaległych wynagrodzeń. W ciągu nocy mieszkanie kilkakrotnie odwiedzi także Janusz, właściciel, domagający się niezapłaconego czynszu…

Bardzo ciekawie prezentują się powołane do życia przez Wojcieszka postaci. Grzegorz przyjechał z Leszna, zostawiając tam pracującego w policji brata. Jak sam mówi: "Wszędzie jest tak samo, jak się dobrze rozejrzeć. Wszędzie można znaleźć miejsce dla siebie – nieważne gdzie. Ważne, żeby to było twoje miejsce". 5 Okazuje się więc, że opuścił niewielkie miasteczko, by wyjechać do innego niewielkiego miasteczka, z nadzieją, że tam wreszcie odnajdzie miejsce, w którym będzie się czuł dobrze. Nienazwana w filmie miejscowość okazuje się więc być schronieniem dla młodego człowieka, któremu nie odpowiadała atmosfera rodzinnego miasta, bądź też jego własnego domu i jego najbliższych. Pracuje w firmie sprzedającej rury i, jak sam twierdzi, nigdy nie miał "takich chorych ambicji, żeby zdawać na studia". 6 Krzysztof, pochodzący z odległego miasta, służył tu w wojsku – można więc powiedzieć, że zadecydował za niego przypadek. Po odbyciu służby zdecydował się jednak pozostać biorąc na siebie mało odpowiedzialną pracę. Jednak w tym czasie w Polsce ciężko o jakiekolwiek zajęcie. Marek z kolei ma ambicje. Dla niego praca w firmie sprzedającej rury to tylko epizod, planuje zarobić na siebie do czerwca, by wtedy dostać się na "jakieś studia". O jego przeszłości nie wiadomo prawie nic, prawdopodobnie nie został przyjęty na uczelnię za pierwszym razem, dlatego musi rok przepracować. Ewa z kolei, najmłodsza spośród zebranych w niewielkim mieszkaniu, jest buntowniczką. Sprzeciwia się kapitalizmowi, ogłupiającym mediom, politykom, policji, wyścigowi szczurów. Tłumiących zamieszki policjantów oskarża o stosowanie metod oddziałów ZOMO, nie ma jednak oporów przed nazwaniem wiekowego opozycjonisty "śmierdzącą fabryką gówna" i "pierdolonym bojownikiem podziemia". Jest bezpośrednia, nie boi się konsekwencji swoich czynów. Szybko okazuje się, że przyjechała nie tylko po to, by odwiedzić brata i porozmawiać z nim na temat ciężko chorego ojca, lecz również po to, by wziąć udział w zamieszkach. Mężczyźni próbują ją zatrzymać, wyśmiewając jej zaangażowanie w sprawy społeczne, w końcu jednak udaje jej się uciec i dołączyć do walczących. Przestrzeń miejska staje się dla niej polem bitwy o ideały, czy dokładniej o anty-ideały: o koniec narzucania wzorców przez media, szkoły czy polityków. Za pomocą kamieni próbuje zaprowadzić w kraju nowy ład, lub przynajmniej obalić istniejący. Rzeczywistość przynosi jednak rozczarowanie: na ulicy zauważa, że zamiast walecznych bojowników z policją biją się zwyczajni chuligani: "Na ulicach jest tylu pijanych łebków. Walczą nie tylko z policją, ale i ze sobą nawzajem. Biegłam w małej grupie – kilkanaście osób – wszyscy w szalikach. Za nami jechały blacharnie, biegliśmy w górę ulicy, potem osiedlowymi ścieżkami. Po jakimś czasie napatoczyło się paru łebków w szalikach innego klubu. Byli pijani i doszło do wyzwisk. Zaczęli naparzać się jak zwierzęta. Bezmyślna banda. Napić się, poszumieć. To takie same świnie, jak inni. Myślałam, że będzie inaczej. To wszystko nie ma sensu". 6 Portret młodego pokolenia zarysowany przez Wojcieszka wykracza więc poza czworo osób związanych z mieszkaniem, w którym rozgrywa się akcja filmu – w jego skład wchodzą również obie strony walczące na ulicach, o których inny buntownik, wokalista zespołu Pidżama Porno, śpiewał dwa lata później w utworze "Nienawidzę twojej generacji": "Młodzi policjanci, młodzi kibice – kretyni kontra kretyni".

Najbardziej jednak Wojcieszka interesuje stosunek głównych bohaterów do zamieszek. Mężczyźni, jako osoby kilka lat starsze, zachowują spokój, oglądają relacje w telewizji i nie wpuszczają do mieszkania usiłujących schronić się przed policją ulicznikom. Nie są zadowoleni ze swojej pracy, ale też nie starają się jej za wszelką cenę zmienić – pracują, marnują czas na bezsensowne rozrywki, żyją wyzbyci ideałów. Zadowalają się posadą sprzedawcy, byle tylko móc spłacić czynsz. Postawie tej reżyser przeciwstawia młodą buntowniczkę, zbyt porywczą, gwałtowną, wulgarną, ale pewną siebie i gotową walczyć za swoje przekonania. Nie myśli o migracji do większego miasta, bo w swojej niewielkiej miejscowości widzi dla siebie schronienie od kapitalistycznego świata: "Ja się nie chcę nigdzie wyrywać. A moje miasto to tylko garść betonowych bloków wokół fabryki dywanów. Idealne miejsce, żeby znaleźć pracę, wyjść za mąż, mieć dzieci i wychować je tak, żeby nie podawały ręki tym reżimowym świniom". 6

W podobny sposób stan pokolenia osób urodzonych w latach siedemdziesiątych podsumował Jakub Wandachowicz, basista zespołu Cool Kids of Death w eseju "Generacja Nic", opublikowanym w 2002 roku przez Gazetę Wyborczą. Również podobnie jak Wojcieszek nie ma wątpliwości, którą postawę wartościować pozytywnie: "Niektórzy mogą twierdzić, że przyczyną owej bezideowości ludzi młodych jest duch postmodernizmu wypełniający nasze umysły przekonaniem, że wszystko już było i w związku z tym należy odrzucić jakikolwiek intelektualne wyzwania, które tylko sprowadzą nas na manowce. O ile bardziej jednak wolę takie manowce od tego, co proponują mi współcześni inteligenci próbujący sprowadzić świat do prostej, czytelnej etykiety, do prostackiego reklamowego hasła mającego zaspokoić moje wszelkie poznawcze ambicje!" 9

W swoim pierwszym filmie Wojcieszek zanalizował sytuację młodych ludzi w kraju, przedstawił postawy pokoleniowe i opowiedział się po stronie buntowników. Okazji do wcielenia słów w czyn dostarczył mu los bardzo szybko – jego film został w kontrowersyjnych okolicznościach usunięty z konkursu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W ostrym komentarzu opublikowanym przez dziennik "Słowo Polskie" nawoływał filmowców niezależnych do pozostawania w opozycji do świata profesjonalistów. 10

Etap 2: ucieczka nie jest rozwiązaniem problemów


"Głośniej od bomb", drugi film Przemysława Wojcieszka, udało mu się nakręcić na taśmie 35mm w pół-profesjonalnych warunkach. Jest to historia Marcina i Kasi, młodych ludzi żyjących w niewielkich Siechnicach pod Wrocławiem. Marcinowi właśnie zmarł ojciec, przygotowuje się do pogrzebu. Kasia z kolei dowiedziała się, że jej wujek mieszkający w Stanach Zjednoczonych opłacił jej tam studia. Musi wybierać – wyjechać i uczyć się w dobrej szkole, w "kraju szans", czy też zostać w "tej dziurze, z której wszyscy wyjeżdżają", za to z Marcinem. Marcin nie może wyjechać wraz z Kasią - umierającemu ojcu obiecał, że zajmie się domem. Przez najbliższych kilka dni będzie się starał zatrzymać Kasię w Polsce.

Do wyjazdu namawia ją matka. Nie przyjmuje do wiadomości, że dziewczyna mogłaby chcieć zostać w Polsce. Jest przekonana, że w tym kraju nie ma dla niej perspektyw. Nakręcony w 2000 roku film ukazuje Polskę jako kraj bezrobocia, zaniedbanych miast, dziwnych zwyczajów religijnych, cwaniactwa, wszechobecnego alkoholu, fascynacji zachodem czy wypraw do wielkich centrów handlowych. Integralnym elementem ulicznych krajobrazów są stare fabryki i obdrapane mury. Emigracja może być dla zdającej właśnie maturę Kasi szansą na zdobycie wykształcenia, nauczenie się języka, otwarcie na świat. Jednak aby utrzymać się za oceanem, Kasia musiałaby podjąć pracę jako sprzątaczka. Poza tym zarówno ona, jak i Marcin zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie po kilku latach spędzonych w Stanach już nie będzie chciała wrócić do Polski. Pojawia się pytanie: czy młodzi ludzie pozostając w Polsce są skazani na zmarnowanie sobie życia? Czy emigracja jest im potrzebna? Matka Kasi jest pewna, że tak. Podczas stypy Kasia i Marcin ogłaszają, że Kasia nigdzie nie wyjeżdża. Dochodzi do konfrontacji Rodziców dziewczyny z młodą parą. Matka oskarża Marcina: "Niszczysz jej życie, rozumiesz? Zgnijecie tu oboje! Przecież w tym miasteczku żyje się jak w więzieniu! Nie widzisz tego?" Młodzi wyraźnie nie mają pomysłu na swoją przyszłość. Ale chcą zostać. Cytując głównego bohatera za Tadeuszem Sobolewskim: "Tu jest okropnie, wiem to tak samo jak ty, ale pozwól mi tu spróbować". 11 Konformizm jest tu aktem czystego buntu przeciwko światu. 12 W ostatniej scenie filmu Marcin prosi Kasię, aby ta ustawiła się na tle elektrowni. Patrząc na nią uśmiecha się, i mówi: "Kocham ten widok". Wiemy już, że kierowali się sercem decydując się zostać w Polsce. Nie czują się odpowiedzialni za kraj. To emocje podpowiedziały im rozwiązanie.

Kolejną ciekawą kwestią poruszaną przez Wojcieszka w "Głośniej od bomb" jest polska fascynacja kulturą amerykańską, intensywna w początkowym okresie istnienia Trzeciej Rzeczpospolitej, obecna w popkulturze do dziś. Wojcieszek wykreował nieco karykaturalną postać Mariana, brawurowo zagrana przez Andrzeja Gałłę. Jest to osoba ślepo zapatrzona w Stany Zjednoczone, "Kultura amerykańska jest najwyższą z kultur, ja zawsze to powtarzałem" – mówi dowiedziawszy się o możliwości wyjazdu Kasi. Na co dzień słucha techno, robili grilla, nosi t-shirty amerykańskich uniwersytetów, a nawet bieliznę z charakterystyczną flagą. Jest to postać przerysowana, ciężko jednak nie dostrzec łatwości, z jaką odrzuciliśmy własną tradycję i kulturę. Przez parę swoich głównych bohaterów autor woła o rozsądek: "Amerykańskość, która nas teraz ogarnia, jest zbiorową iluzją, podobnie jak kiedyś socjalizm. Nie demonizujmy symboli nowego porządku, ani im nie ulegajmy, nie zużywajmy sił w pustym buncie jak bohaterka poprzedniego filmu Wojcieszka (…)". 13 Widać tu wyraźnie ewolucję poglądów młodego reżysera. Udało mu się zdefiniować jeden z ważniejszych problemów naszej rzeczywistości, zdefiniować go, i znaleźć remedium – spokój.

Etap 3: walka o własne szczęście


Kolejny film Przemysława Wojcieszka, "W dół kolorowym wzgórzem", przyniósł przewartościowanie. Nie ma tu już mowy o buncie, wielki dylemat zastąpiony zostały wieloma mniejszymi. Już nie chodzi o problem społeczny, lecz o szereg elementarnych pytań o prawo do szczęścia. Główny bohater, Rysiek, ma pecha. Film rozpoczyna się w momencie, gdy wraca do domu z więzienia po odbyciu dwuletniego wyroku za rozbój. Na miejscu okazuje się, że jego dziewczyna wyszła za mąż za jego brata, który nie dość, że przejął całe gospodarstwo po zmarłym ojcu, to jeszcze postanowił je sprzedać. Rysiek, nie mając co ze sobą zrobić, odwiedza dawnych znajomych, tych samych, przez których spędził dwa lata w więzieniu... Podczas prawie dwóch godzin projekcji (to najdłuższe dzieło Wojcieszka) widz dowiaduje się, czemu Ryśka spotkało tyle złego, i jakie to niesie konsekwencje. W tym filmie Wojcieszka bohaterowie wydają się być dorośli, nie muszą nikogo pytać o pozwolenie, nie muszą się kłócić. Często jednak korzystają z prawa do wykrzyczenia swoich myśli drugiej osobie.

Przerażające jest podejście bohaterów do ich rodzinnych stron. Po załagodzeniu konfliktu Rysiek ze swoim bratem stojąc na przejeździe kolejowym wspominają, jak zawsze marzyli, by zabrały ich przejeżdżające przez ich niewielką miejscowość pociągi towarowe. Od dziecka marzyli o opuszczeniu domu. Starszy brat, Jarek, zrobił to tak szybko, jak tylko pozwolił mu na to wiek – wyjechał do Wrocławia, znalazł tam pracę jako sprzedawca telefonów komórkowych. Agata, wybranka serca obu braci, również kilkakrotnie próbowała zacząć życie na własną rękę w wielkim mieście, za każdym razem jednak musiała w końcu wracać bez pracy i pieniędzy do Świeradowa. Jednak nie poddaje się, namawia Jarka do sprzedaży gospodarstwa, aby z takim kapitałem móc ponownie spróbować usamodzielnić się w dużym mieście, tym razem w Warszawie. Chęć opuszczenia rodzinnych stron jest u niej silniejsza niż obawa przed spaleniem wszystkich mostów i zamknięciem sobie możliwości powrotu (sprzedaż domu Jarka i ostateczne zerwanie kontaktów z rodzicami). Zaś jedyne pozytywne wspomnienia głównego bohatera związane z rodzinnym domem to zapach lasu przenikający jego ściany go po deszczu. W końcu i Rysiek opuści miejscowość, w której dorastał, by rozpocząć nowe życie w Stargardzie Szczecińskim, po tym jak straci dom, kobietę którą kochał i zostanie dotkliwie pobity przez swojego dawnego znajomego.

W jednej ze scen dwaj bracia oraz Agata jedzą wykwintny obiad z nabywcą ich gospodarstwa. Młody Polak, który kilka lat wcześniej wyjechał do Niemiec, by pracować na zmywaku, stał się w końcu szefem jednej z restauracji i dorobił się małej fortuny. Wraca do Polski, by niedaleko swoich rodzinnych stron kupić sobie dom, w którym mógłby odpoczywać. "Od czego chcesz odpoczywać? Jesteś niewiele starszy od nas" – pyta ze zdziwieniem Rysiek. Bohaterowie Wojcieszka mają problem ze zrozumieniem miejskiego trybu życia. Instynktownie go odrzucają, nazywając go "wyścigiem szczurów", sami jednak ciągną do miasta usiłując się tam osiedlić na stałe. Być może w tym paradoksie leży źródło ich niepowodzeń.

Etap 4: wszyscy poczujemy się dumni, że mieszkamy w Polsce


Swoim czwartym filmem Wojcieszek postanowił zagrać z widzami w otwarte karty. Scenariusz, oparty na tekście przygotowanym dla Andrzeja Wajdy jako kontynuacja "Człowieka z marmuru", doskonale sprawdził się jako manifest nowoczesnego polskiego patriotyzmu, w którym autor przemawia ustami prawie wszystkich swoich bohaterów. "Doskonałe popołudnie" opowiada dwie historie – Mikołaja, młodego chłopaka, który wyjechawszy z Warszawy do Gliwic (jak najdalej od swojej matki) zakłada małe wydawnictwo specjalizujące się we współczesnej polskiej prozie. Obiecał sobie, że jeśli następna wydana przez niego powieść nie odniesie sukcesu, to zamknie firmę i wróci do nauczania w szkole podstawowej. Druga historia dotyczy jego rodziców, byłych działaczy Solidarności, którzy 12 lat po rozstaniu próbują wrócić do siebie, by razem pojawić się na ślubie Mikołaja. Jako że film od początku zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu (wesele), to nie dostarcza wielu przeżyć związanych z dramaturgią, niezwykle interesujące są za to przemyślenia reżysera dotyczące naszego kraju.

W nadzwyczaj długich jak na polskie kino i deklaratywnych dialogach Wojcieszek porusza większość aktualnych kwestii społecznych. Wojna w Iraku, bezrobocie, bieda, skorumpowani politycy, siła "czwartej władzy", emigracja, globalizacja, czy wreszcie lenistwo kulturalne narodu to tematy rozmów głównych bohaterów filmu. Nie mają recept na wszystkie problemy, ale widzą, co w Polsce wymiana zmiany czy poprawy, a co już się udało. Nie są bezmyślnymi zrzędami, uczą dostrzegać silne strony naszego kraju i być z nich dumnymi. Bohaterowie zachwycają się nawet pięknem samych Gliwic. Jedyny wątek, który nie znajduje w filmie optymistycznego wydźwięku dotyczy polskiego społeczeństwa. Mikołaj jest przerażony faktem, iż w czterdziestomilionowym kraju książka, która zebrała w prasie świetne recenzje sprzedaje się w księgarniach w pięciuset egzemplarzach. Tu Wojcieszek nie ma budującej pointy. Być może liczy na swoich widzów?

Reżyser mógł pozwolić sobie na tak optymistyczny ton całego filmu, ponieważ wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej znacznie poprawiły się w naszym kraju nastroje społeczne – jeszcze kilka lat wcześniej, w czasach "Zabij ich wszystkich", film w stylu "Doskonałego popołudnia" nie miałby szans dotrzeć do widzów. Jak cieszyć się z życia w sytuacji, gdy zbyt wiele rzeczy idzie źle? Jak reżyser może widzów uczyć dumy z ich państwa, gdy w mediach słychać tylko narzekanie? Mimo to film musiał odczekać prawie dwa lata, by wejść do dystrybucji kinowej. "Na konferencji prasowej dziennikarze z niedowierzaniem pytali Wojcieszka, czy naprawdę jest takim optymistą, a on w swej odpowiedzi poszedł jeszcze dalej, mówiąc, że to nie optymizm, ale zwyczajne szczęście. To zapewne pierwszy w historii polski reżyser, który publicznie oświadczył, że jest szczęśliwy." 14

Przyszłość


Bohaterem jest zwykle ta osoba, za którą pójdzie widownia. Polska jest krajem biednym, ale to się zmienia, i zmienia się też profil bohatera. To ciekawy proces. Do niedawna podstawowym wyborem scenarzysty była osoba z marginesu społecznego albo ktoś bardzo ubogi. Kraj był biedny i właściwie każdy był biedakiem. W tej chwili, jak włączysz telewizor lub pójdziesz do kina, zobaczysz ludzi, którzy mimo młodego wieku osiągnęli stabilizację finansową. (…) To jest świadectwo przemian, jakie dochodzą w społeczeństwie, i przemian, jakie dokonują się w oczekiwaniach widowni. 15

Ten cytat z Przemysława Wojcieszka bardzo dobrze podsumowuje jego wyczucie nastrojów społecznych. W kolejnych filmach stopniował on widowni lekcję patriotyzmu, wzbogacając polską kinematografię o dzieła często zabawne, a zawsze mądre i niezwykle aktualne. Jesienią 2008 roku mają rozpocząć się zdjęcia do nowego filmu Wojcieszka pt. "Made in Poland" – produkcja oparta na jednym z jego pierwszych scenariuszy będzie jednak napisana na nowo, z uwzględnieniem dziesiątek spektakli w teatrze w Legnicy, które odbyły się na bazie tego tekstu, jak również po aktualizacji do współczesnych realiów polityczno-społecznych. Czy i tym razem twórca okaże się lekarzem narodu?
  • 1. P. Wojcieszek, Mój życiorys młodego filmowca, "Gazeta Wyborcza" 2002 nr. 240.
  • 2. Ł. Kałębasiak [rozmowa z J. Stuhrem], Rzadko grywam takie rzeczy, "Gazeta Wyborcza - Katowice" 2005 nr 68.
  • 3. M. Meller, O Przemku co filmy kręci, "Polityka" 2002 nr 50.
  • 4. 4 M. Piekarska, Świat (nie)przedstawiony, "Słowo Polskie", 26 VII 1999.
  • 5. P. Wojcieszek, Zabij ich wszystkich, [w:] Pokolenie Porno, pod redakcją H. Sułek, Kraków 2003.
  • 6. Ibid.
  • 7. Ibid.
  • 8. Ibid.
  • 9. J. Wandachowicz, Generacja Nic, dostępny w World Wide Web, http://www.ckod.com.pl/wywiad007.htm
  • 10. M. Piekarska, Zabij film "Zabij ich wszystkich", "Słowo Polskie", 17 IX 1999.
  • 11. Kino sfrustrowane. O młodym kinie polskim rozmawiają Anita Piotrowska, Wojciech Kuczok, Mateusz Werner, Bartosz Żurawiecki i Tadeusz Lubelski, "Kino" 2001 nr 12.
  • 12. P. Kletowski, Trylogia Młodości, "Notatnik teatralny" 2007/2008 nr 47/48
  • 13. T. Sobolewski, Własne życie, "Gazeta Wyborcza" 2002 nr 240.
  • 14. Z. Pietrasik, Komornik zabiera wszystko, "Polityka" 2005.
  • 15. P. Sztabrowski, Porządkuję rzeczywistość. Rozmowa z Przemysławem Wojcieszkiem, "Notatnik teatralny" 2007/2008 nr 47/48
  • Wojciech Mosiejczuk @mosiejczuk
    filmowiec i romanista zainteresowany wszelkimi formami narracji, od książek po media wizualne
    853
    wyświetlenia